wtorek, 26 października 2010

Mafia 2 - zejwrażenia

Długo oczekiwana produkcja ujrzała światło dzienne we wrześniu. Każdy z nas pamięta cześć pierwszą (2002 rok) i właśnie dlatego każdy czekał na kontynuacje niczym na pierwszego blowjoba. Do dziś nie mogę wyjść z podziwu dlaczego to coś jest tak wysoko ocenianie? Jeżeli ktoś się spodziewał sandboxa na miarę GTA 4 tylko, że we klimacie lat 50 to niech sobie łeb zagipsuje. Umówmy się, ta gra nie ma nic a nic wspólnego z freeroamingiem. Poruszanie się po mieście służy jedynie do przemieszczania się miedzy zleceniodawcą a wykonaniem misji. Jedyne co można robić poza misjami to uwaga:

* Walić kolumbryny i żenić je w dokach lub na złomowisku
* Kupywać fatałszki
* Napadać na sklepy ze fatałaszkami
* Pałaszować hotdogieny i hamburgieny
* Odwiedzić pasera i sklep ze flintami

Tak więc Mafia 2 ma tyle wspólnego z sandboxem co Butterbean z anoreksją. Co ciekawe czas jaki przyjdzie nam spędzić na podróżowaniu po tym jak pizda smutnym mieście to jakieś 40% czasu rozgrywki. Miasto - Empire Bay tętni życiem niczym Silent Hill a interakcja z mieszkańcami porównywalna jest do ilości dialogów w filmach z Nacho Vidalem. Jazda furami daje rade pod warunkiem że wyłączymy we opcjach wspomaganie. To tyle jeżeli chodzi o złudne nadzieje o mafijnym sandboxie.

Chińska czapa uszu nie ogrzeje - czyli pare słow o grafice.

Ponoć na PC gra wygląda jak pośladki 19-nastolatki, lecz w przypadku wersji konsolowej to raczej przetyrane pierdziło wygłodniałego milfa. Całe szczęście cutscenki są wykonane porządnie i cieszą oko ale nie tak bardzo aby się kakaowym okiem pojsrać zej wrażenia. Jest fajnie ale do ideału daleko jak z mazowieckiego trójmiasta do Hong-Kongu. Po wielu tytułach nawet z ostaniach 2 lat ta grafika wygląda jak relikt przeszłości albo odgrzewany kotlet z PS2.

Scorsese i Coppola w jednym stali domu...


Fabuła - tak to jedyny element jaki ratuję tą grę. Scenariusz, fabuła czerpie garściami dialogi, sytuacje i w zasadzie wszystko inne z Ojca Chrzestnego, Chłopaków z ferajny, Casino. W zasadzie to zlepek wszystkiego co najlepsze w tych filmach. Czy to dobrze czy źle? Na pewno dobrze - bo miło wspomnieć sobie podczas grania te filmy będące klasykami gatunku. Źle - bo nie wnosi to niczego nowego i mamy wrażenie jakbyśmy to wszystko gdzieś już widzieli. W skrócie:
główny bohater wraca ze frontu we Europie do Emipire Bay( wzorowanego na NY ) i pierwsze co robi to wraca na stare śmieci i odwiedza starego kumpla który bawi się we gansterkie. zaczynają razem kręcić lody i bla bla bla Po paru spektakularnych misjach nasz bohater trafia do kryminału. tam chwile pobawi pozna ludzi co znają ludzi i wyskakuje. To jeden z fajniejszych momentów - zmiana realiów po kilku latach, nowe fury, zmiana pogody itp. Później to już repeta fabuły zanim trafił do pierdla. Ponadto gra jest gorzej poskryptowana niż Prison Break. a strzelanie do przeciwników to jak walenie do tarczy na strzelnicy( nawet na hard mode).

Wielu graczy jest zdania że gra nie chuj - nie musi być długa by dawać frajdę. W tym wypadku to raczej nito chuj, nito gra. Całość nawet na najtrudniejszym poziomie trudności nie powinna zająć dłużej niż dwa wieczory. Podliczając 30 % - jazda po mieście 30 % cutscenki 40 % czystego gameplayu. Gra się całkiem przyjemnie i fabuła mimo że ciut schematyczna i przewidywalna utrzymuje w naszych dłoniach skutecznie pada. Ale pozostaje niedosyt. Dziwią mnie wysokie oceny - bo obiektywnie gra jest mocno przeciętna moim zdaniem albo po prostu nie padłem ofiarą hype'a. Chcecie poczuć klimat mafijny na wysokim poziomie proponuje zainwestować 200 pln na trylogię Ojca chrzestnego na DVD i butelczynę burbona - czas oglądania całości porównywalny do czasu gry w Mafię 2, a zdecydowanie lepsze wrażenia no i ten burbonik.

PLUSY


* Fabuła
* Jazda furami
* Cutscenki

MINUSY

* Martwe miasto
* Grafika
* Marne w pysk skrypty
* Bug na bugu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz